A A A

Wojciech Wilczyk

Wykładowca na Akademii Fotografii w Krakowie, asystent na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor trzech tomów poetyckich: Steppenwolf (1997), Eternit (2003), Realizm (2017) oraz fotograficznych projektów dokumentalnych: Czarno-Biały Śląsk (1999-2003), Kalwaria (1995-2004), Życie po życiu (2004-2006), Postindustrial (2003-2007), Niewinne oko nie istnieje (2006-2008), Święta Wojna (2009-2014) oraz wspólnie z Elżbietą Janicką Inne Miasto (2011-1012). Dwukrotnie nominowany do Deutsche Börse Photography Prize. Otrzymał wyróżnienie w konkursie Fotograficzna Publikacja Roku 2009 (album Niewinne oko nie istnieje) oraz nagrodę PHOTO BOOK OF THE YEAR 2014 w konkursie Grand Press Photo 2015 (album Święta Wojna). Od 2009 r. prowadzi bloga hiperrealizm.blogspot.com. Wspólnie z Grzegorzem Wróblewskim zrealizował intermedialny projekt Blue Pueblo (2013-2014) łączący tekst i fotografie, któremu towarzyszył artbook wydany w nakładzie 350 numerowanych i sygnowanych egzemplarzy. Zrealizowany w latach 2016-2018 cykl Powiększenia zaprezentowany został na wystawie Widok zza bliska. Inne obrazy zagłady w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.

Wszyscy jesteśmy kibolami, 2014
Wideo, 10’24”

Wojciech Wilczyk jest poetą, fotografem, kuratorem wystaw, autorem esejów oraz tekstów krytycznych o sztuce. Wszyscy jesteśmy kibolami to film o przemocy i agresji, którą oswoiliśmy do tego stopnia, że już jej nie widzimy. Sam autor tak pisze o filmie: „Gdy w 2013 roku odwiedzałem grób ojca na krakowskim cmentarzu Batowice, na murze garaży przy ulicy Strzelców, które sąsiadują z dworcem komunikacji miejskiej zlokalizowanym naprzeciw nekropolii, zobaczyłem hasło o treści JEBAĆ ŻYDÓW MACZETAMI. Był to dzień Wszystkich Świętych, wszędzie kłębił się tłum krakowian odwiedzających groby, którzy taszcząc znicze i chryzantemy rzeczony napis mijali z całkowitą obojętnością. Na przejściu dla pieszych przy ulicy Strzelców policjanci w jaskrawożółtych kamizelkach odblaskowych kierowali ruchem gwiżdżąc obficie i mając podobnie jak przechodnie w zasięgu wzroku nienawistne hasło, w ogóle na nie nie reagowali. Pożałowałem wtedy, że nie mam przy sobie urządzenia mogącego zarejestrować tę wielce symboliczną scenę i pomyślałem, że taka sytuacja raczej się nie powtórzy. Kiedy wybrałem się na cmentarz rok później napis ciągle tkwił na murze, świąteczny tłum się kłębił, policjanci kierowali ruchem na ulicy Strzelców i znowu na nikim z przechodniów czy stróżów porządku bijące po oczach hasło nie robiło najmniejszego wrażenia. Ponieważ w międzyczasie stałem się posiadaczem smartfona z możliwością nagrywania filmów w HD, zarejestrowałem tę sytuację.”