Secondary Archive: Women Artists in War [AD]

Kateryna Aliinyk, „Ukraiński sad”
technika: akryl na płótnie
wymiary: 160 cm × 200 cm
2022

Obraz na płótnie w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, bez ramy. Niemal cała powierzchnia obrazu przedstawia przekrój gleby, jedynie na górze wąski pas błękitu oraz pojedyncze nadziemne zielone części roślin. To fragment pola uprawnego, na którym są posadzone ziemniaki. W ziemi liczne korzenie i bulwy rosnących ziemniaków. Między korzeniami są kości i materia, która przypomina ludzkie organy. Po lewej stronie obrazu z ziemi lekko wystają żebra, częściowo zakopane zachodzą na korzeń rośliny. Na dole obrazu, głęboko w ziemi fragment ludzkiej czaszki. W przekroju gleby są jeszcze szare elementy o nieregularnych kształtach, które wyglądają jak metalowe odłamki.

 

Kateryna Aliinyk, „Co jeszcze podać na stół?”
technika: akryl na płótnie
wymiary: 217 cm × 160 cm
2023

Obraz na płótnie w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, bez ramy. Przedstawia wysypisko usypane z wyrzuconych warzyw i owoców. Część z nich jest nadgnita, są to głównie jabłka, a część w żywych kolorach nienaruszonych rozkładem. Po lewej stronie dużo buraków, zieleniny, kolb kukurydzy. Całość oglądana z daleka przypomina klasyczną monumentalną martwą naturę.

 

Katya Buchatska, „Ten świat jest nagrywany”
technika: wideo
czas trwania: 7 minut
2023

Wideo składa się z ujęć przedstawiających różne miejsca na terenie Ukrainy. Ujęcia pokazują tylko samo otoczenie, jakby to był świat opuszczony przez ludzi. Są to zarówno miejsca naznaczone śladami wojny, jak i tereny zielone z nienaruszoną przyrodą. Wiele kadrów skupia się na glebie, powtarzają się ujęcia z lejami wyżłobionymi w ziemi przez pociski. Raz są to niestabilne obrazy nakręcone z ręki. Innym razem widoki z oddali, widziane z góry, nakręcone dronem.
Wideo rozpoczyna się od panoramicznego ujęcia pokazującego zniszczone bombardowaniami miasto. Jest zbliżenie na krater w ziemi po pocisku i widoki na zagruzowane, zawalone budynki. Teren oddziela od operatora kamery biało-czerwona taśma, rozmieszczona wokół zgliszczy. Kolejne ujęcie koncentruje się na spękanej ziemi i dołach po pociskach, w których stoi woda. Pojawia się widok z lotu ptaka, to wolne ujęcie przedstawiające podziurawioną ziemię. Są uchwycone fragmenty koron drzew, bez liści. Kolory są zgaszone, ciemne, bure. Kolejne ujęcie mocno kontrastuje z poprzednim. Pojawiają się drzewa, z żywozielonymi liśćmi. Drzewa wyrastają z błękitnej powierzchni, która wygląda jakby była stworzona z kwadratowych płyt, całość sprawia nierealistyczne wrażenie, jakby to był widok z wirtualnego świata. W kadrze pojawia się jakby zawieszona w powietrzu kamera. Na ujęciu drzewa. Na pierwszym planie pojedyncze drzewo, a na jego pniu wyświetlony celownik. Zbliżenie na gałązki drzew, mocno porośnięte liśćmi, poruszającymi się spokojnie wraz z delikatnymi podmuchami wiatru. Powrót do ujęcia z drona pokazującego pustą ziemię z kraterami po pociskach. Seria statycznych czarno-białych zdjęć, które pojawiają się jedno po drugim w tempie około co sekundę. To widoki po bombardowaniu, ponownie motyw lejów w ziemi. Kolorowe ujęcie pokazuje drogę asfaltową. Za nią po lewej zadbane pole uprawne, po prawej las, przy drodze stoi samochód. Obraz zbliża się coraz bardziej do lasu, aż przenosi się do niego. Duże zbliżenie na korę pnia drzewa, a następnie na trawę. Obraz przesuwa się po drzewach w lesie, w końcu kieruje się ku niebu. Zbliżenie na ziemię, na niej leżą jabłka, niektóre zgniłe, inne nienaruszone rozkładem. Plansze z napisami końcowymi.

 

Dasha Chechushkova, „Labirynt (bez końca)”
technika: płaskorzeźba
wymiary: 3,5 m × 5 m
2023

Wielkoformatowa monumentalna praca w postaci płaskorzeźby przypominającej starożytne dzieła. Praca podzielona jest na sceny przedstawione w sposób symboliczny. Sceny rozdzielone a jednocześnie jakby złączone ze sobą prostymi ścieżkami. Całość tworzy coś na kształt labiryntu. Na środku pracy napis: temple of oblivion. Nad napisem klęcząca postać, która ma na głowie coś co przypomina kształtem muszlę. Głowa położona na stojącym przed nią krześle, jej ręce zaplecione z tyłu tułowia. Postać ta znajduje się w jakimś pomieszczeniu, które przypomina świątynię, na czubku spadzistego dachu znak krzyża. Po lewej stronie tej sceny pokazana postać, nie do końca jasne czy jest to postać ludzka. Postać stoi przy wytyczonej ścieżce, która łączy się ze świątynią. Do ścieżki prowadzi drabina. Po prawej od centralnej świątyni klęcząca postać, której stopy tkwią w oknie świątyni. Postać podtrzymuje dłońmi obiekt, który kształtem przypomina dom. Poniżej postaci tradycyjna waga z przechyloną szalą po prawej stronie. Na szali mała postać, identyczna jak postać we wspomnianym obiekcie. Między tymi dwiema postaciami szereg ludzi stojących jeden obok drugiego jakby w kolejce. W dolnej części pracy po lewej fragment leżącej postaci, przypominającej postać Ofelii ze słynnego obrazu. Ciało to łączy się z korytarzami labiryntu, które jakby stanowiły jego kontynuację. Dalej po prawej pokazany stół z krzesłem, na stole jakaś butelka. W prawym dolnym rogu pracy pokazana komnata z łóżkiem.

 

Yuliia Danylevska, „Po ostrzale. Chersoń”, z cyklu „Myślenie negatywne”
technika: gwasz na papierze
wymiary: 23,5 cm × 33 cm
2023

Obraz w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, oprawiony w drewnianą ramkę i białe passe-partout. Praca przedstawia odwzorowaną z fotografii reportażowej scenę z Chersonia po ostrzale, przerysowaną przez artystkę w technice konwersji obrazu na negatyw. W centralnej części pracy dwa psy. Jeden z nich stoi blisko zwłok, które leżą na ziemi. Po lewej na ziemi niewyraźnie narysowany kształt. Przypomina fragment zwłok.

 

Yuliia Danylevska, „Powódź/Blue dog”, z cyklu „Myślenie negatywne”
technika: gwasz na papierze
wymiary: 37 cm × 54 cm
2023

Obraz w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, oprawiony w drewnianą ramkę i białe passe-partout. Praca przedstawia odwzorowaną z fotografii reportażowej scenę z powodzi po wysadzeniu tamy, przerysowaną przez artystkę w technice konwersji obrazu na negatyw. Na pierwszym planie pies, który siedzi na wystającym znad wody dachu jakiegoś budynku. Wokół woda. W tle podtopione budynki i drzewa.

 

Yuliia Danylevska, „Przykarpaccy strażnicy graniczni”, z cyklu „Myślenie negatywne”
technika: gwasz na papierze
wymiary: 50 cm × 57,6 cm
2023

Obraz w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, oprawiony w drewnianą ramkę i białe passe-partout. Praca przedstawia odwzorowaną z fotografii reportażowej scenę przerysowaną przez artystkę w technice konwersji obrazu na negatyw. To trzech strażników granicznych, którzy stoją na tle drzew, w rękach trzymają broń. Stoją wokół leżącego na ziemi zwierzęcia. Zwierzę wygląda jak duży pies typu wilczur.

 

Magdalena Franczak, „Nasze oddechy krzyżują się z oddechami duchów”
technika: druk pigmentowy
2021

Fotografia w kształcie kwadratu, oprawiona w jasną drewnianą ramę. To widok wnętrza opuszczonego, zniszczałego domu. Na pierwszym planie pomieszczenie bez mebli i bez wyposażenia. Po lewej stronie niekompletna podłoga. Po prawej okno otwarte do wewnątrz sięga od podłogi w górę. Wygląda jak wyjście na taras. Przez okno wpada światło, rozświetlając część pomieszczenia. Na drugim planie na środku fotografii widać przez otwarte drzwi kolejne pomieszczenie. Przy drzwiach leży na podłodze drobny gruz. W głębi drugoplanowego pomieszczenia po prawej leży przewrócone krzesło.

 

Magdalena Franczak, z cyklu „Posthuman landscapes”
technika: druk pigmentowy na papierze archiwalnym
2023

Fotografia w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, oprawiona w jasną drewnianą ramę. Przedstawia krajobraz sfotografowany po zmroku. Na pierwszym planie trawa, po lewej i po prawej wyrastające kwiaty polne. Na środku trawa jest skąpa i prześwituje ziemia, tak jakby to miejsce było wydeptane. Stoi tam zestaw mebli wypoczynkowo-ogrodowych: jasny pusty stół i trzy krzesła, krzesło po lewej jest ciemne i inne od pozostałych dwóch jasnych. Na krześle po prawej na oparciu wisi żółty materiał, nie widać czy to ubranie czy coś innego. W oddali, na drugim planie rozciąga się na całą szerokość kadru zbiornik wodny oraz ciemne niebo.

 

Magdalena Franczak, „Studnia”
technika: druk pigmentowy na papierze archiwalnym
2023

Fotografia w kształcie prostokąta w orientacji pionowej, oprawiona w jasną drewnianą ramkę. W centralnym punkcie fotografii widać wyłaniającą się z wody studnię. Teren wokół wygląda jak zalany wodą, może podtopiony. Ze studni wystają cienkie bezlistne gałęzie, wygląda to jak wierzchołek drzewa rosnącego w studni. W oddali rozciąga się polana, a jeszcze dalej las. Kolory są mało intensywne, jakby przytłumione.

 

Magdalena Franczak, „Singing Sky”
technika: rzeźba performatywna, drewno, struny
2015

Praca wyeksponowana na czarnym niewielkim stoliku. Na pierwszy rzut oka przypomina harfę. Składa się z czarnej, drewnianej ramy w kształcie prostokąta. Środek ramy w kolorze ciepłego drewna. Między krótszymi bokami przeciągnięte są struny. Jest ich sześć, każda ułożona równolegle do dłuższej krawędzi ramy, w równych odstępach od siebie. Z jednej strony struny przytwierdzone do ramy cienkimi gwoździami, a drugiej strony obwiązane wokół przytwierdzonych do ramy małych drewnianych kawałków, które przypominają oczyszczone z kory kawałki drewna. Pod strunami rozsypane pojedyncze malutkie ususzone kwiaty koloru różowego. Obok pracy na stoliku rozsypane takie same kwiatki zebrane w małą kupkę.

 

Lucy Ivanova, „N1”, „N6”, „N8”, „N9”, z cyklu „Ciepła optyka”
technika: olej na płótnie
wymiary: „N1”: 85 cm × 98 cm; „N6”: wymiary: 84 cm × 102 cm; „N8”: 84 cm × 102 cm; „N9”: 83 cm × 101 cm
2022

Cztery obrazy o zbliżonych rozmiarach, wyeksponowane w jednej linii jeden obok drugiego. Każdy z nich na płótnie nieobleczonym na blejtramie, w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, bez ramy. Prace wyglądają jak obrazy z noktowizora. Na obrazach dominuje szarość, a uwagę przyciągają pojedyncze elementy w odcieniach koloru żółtego i pomarańczowego, które mocno kontrastują z szarym tłem. Trzy z nich wyglądają jak widoki z jakiejś polany lub pejzaż, gdzie pomarańczowe kształty przypominają sylwetki zwierząt jak zające, a poziome pasma pomarańczy zmieszanej z żółcią przywodzą na myśli niebo z zachodzącym słońcem. Jeden obraz, umieszczony jako drugi od lewej, pokazuje szare kształty przypominające dwoje ludzi w objęciach. Ich twarze są zbliżone do siebie i wyglądają jakby usta łączyły się w pocałunku. Zarówno twarze, jak i dłonie wyłaniają się z szarości dzięki pomarańczowo-żółtemu kolorowi.

 

Anna Ivchenko, „Pomnik rzeki Irpień”
technika: instalacja audio
2022

Praca dźwiękowa wyeksponowana w ciemnej wnęce zbudowanej w przestrzeni wystawy. Wnęka ograniczona ściankami z trzech stron, czwarta ściana oddalona od pozostałych tak, że całość tworzy otwarte pomieszczenie. Wszystkie ściany obite miękką czarną gąbką o fakturze, która przypomina małe połączone ze sobą trójściany. Na ścianie na wprost głośniki, z których wydobywa się ścieżka audio. Na podłodze czarne owalne pufy.

 

Katarzyna Kozyra, „Kara i zbrodnia”
technika: maski
2002

Na czarnych ścianach wisi osiem masek na twarz, w rozmiarze odpowiadającym realistycznym rozmiarom ludzkiej głowy. Wszystkie z nich pokazują kobiece, atrakcyjne twarze z typowymi atrybutami kojarzonymi z kobiecością jak pełne czerwone usta. Mimo tego patrzenie na nie powoduje pewien dyskomfort, a nawet lekkie przerażenie. Odczucia te potęguje sposób wyeksponowania masek. Wiszą one na jednej wysokości, zbliżonej do wysokości ludzkiego spojrzenia, jedna obok drugiej. Pięć masek na jednej ścianie, trzy pozostałe na drugiej ścianie do niej prostopadłej. Są zawieszone każda na dwóch gwoździach, które są wbite w otwory na oczy, tak że główki gwoździ wystają z otworów nadając im mrocznego charakteru. Włosy doczepione do masek są w różnych typowych kolorach jak czarny, rudy czy blond. Jedna z masek jest łysa, ma za to nauszniki, które są różowe i obite miękkim pluszowym materiałem, co silnie kontrastuje z brakiem włosów. Miny wyrażone na maskach wydają się być zadowolone, uśmiechnięte, a nawet w pewien sposób flirtujące czy zalotne. Zestawione z chłodem i pustką spojrzeń, który niosą otwory z wystającymi metalowymi gwoździami, wzmacniają efekt budzenia niepokoju.

 

Inga Levi, „Archiwum+”
technika: zdjęcia wernakularne, noże do papieru, żywica epoksydowa
wymiary: 30 cm × 25 cm × 25 cm
2023

Praca prezentowana na kubiku. Obiekt w kształcie prostopadłościanu wykonany z żywicy epoksydowej. Bryła jest dosyć przejrzysta. W niej zatopione zabytkowe noże do papieru oraz archiwalne zdjęcia. Trzy noże ułożone pionowo ostrzem do góry. Na spodzie fotografie, obraz na nich niewyraźny. Dwa kolejne noże ułożone poziomo. Jeden z nich ułożony w taki sposób, że przebija jedno ze zdjęć, a końcówka ostrza wystaje poza bryłę prostopadłościanu.

 

Katya Libkind, „Zamiast manifestu*”
technika: scenariusz
2024

Praca w formie wydrukowanego tekstu na białym papierze w rozmiarze A4. Kartki spięte w jeden skoroszyt ułożone na blacie przy ścianie. Tekst składa się z wprowadzenia oraz z czterech aktów, tu nazwanych „tropami”. Autorka prowadzi wyimaginowany dialog z ukraińskimi artystkami, opisując swoją drogę w sztuce za pomocą głosów Krwi, Gówna, Skóry, Księżniczki i innych. Tekst dostępny online pod linkiem: https://postmedium.art/zamiast-manifestu/.

 

Olha Marusyn, „Odbieram ci życie. Opracowanie tematu”
technika: wideo, czas trwania: 7’44”; obiekt
2022–2024

Praca składa się z wideo, które jest wyświetlane na ścianie w sali wystawowej oraz z obiektu, który jest wyeksponowany na niewielkim kubiku stojącym przed projekcją tak, że nie nachodzi na nią ani jej nie zasłania. Obraz projekcji jest podzielony na trzy kwadratowe części, które do siebie przylegają. Środkowy kwadrat to wideo artystki, po lewej i po prawej z kolei wyświetlają się na białym kwadratowym tle tłumaczenia w formie napisów polskich, angielskich i ukraińskich, po obu stronach pokazana jest ponadto osoba, która miga teksty dla głuchych.

Na kubiku ułożona warstwa białej waty, na niej leży obiekt, który wygląda jak korale. Koraliki mają różne kolory, niektóre z koralików są pęknięte i ułamane. Wyglądają trochę tak jakby to były malutkie szklane bombki, nawleczone na sznurek. Korale tworzą jakby naszyjnik złożony z trzech pętli o podobnej średnicy.

Wideo rozpoczyna ujęcia, na którym są trzy osoby, jedna z osób stoi na środku i trzyma koguta próbując mu związać nogi sznurkiem, pomaga jej inna osoba, która ostatecznie wiąże sznurek. Tą osobą jest artystka Olha Marusyn. Przez większość tego ujęcia jest zbliżenie na koguta. W kolejnym ujęciu artystka siedzi na pniu, w ramionach trzyma koguta. Artystka wstaje z pnia, na ujęciu zbliżenie na jej rozmówcę, następnie ponownie zbliżenie na kobietę i koguta. Kobieta schyla się i bierze w rękę siekierę. Odkłada ją w pobliżu gładko ściętego pnia. Cały czas trzyma w ramionach koguta. Kuca z nim przy pniu. Bierze siekierę i przymierza ruch do pnia, uderza ostrzem parę razy w powierzchnię pustego pnia. Mężczyzna przedstawia lekko pień przekręca go tak, aby stał stabilnie. Kobieta ponownie testuje uderzenie siekierą na pniu. W kadrze widać dużą okrągłą miskę, która stoi na trawie niedaleko pnia. Ktoś napełnia miskę wodą. Scena się urywa.

 

Daria Molokoiedova, „Mój tato jest niedźwiedziem”
technika: własna
wymiary: 225 cm × 145 сm
2021

Praca wykonana na przeźroczystej folii w kształcie prostokąta w orientacji pionowej. Zawieszona zwisa swobodnie z sufitu tak, że można ją obejrzeć od przodu, jak i od tytułu. Folia wygląda jakby była sklejona z dwóch płaszczyzn lub jakby to był foliowy worek sklejony w środku. Niemal na całą wysokość pracy rozciąga się narysowana czarnym kolorem sylwetka niedźwiedzia. Na rysunek składają się kontury bez wypełnienia. Niedźwiedź stoi na dwóch tylnych łapach. Jego głowa zwrócona w prawo, a reszta sylwetki na wprost. Ma otwartą szeroko paszczę, widoczne są kły. Niedźwiedź wygląda jakby kogoś atakował lub się bronił i odstraszał jakiegoś napastnika. Na klatce piersiowej niedźwiedzia między jego ramionami jest wklejone między folie niewielkie archiwalne zdjęcie w kolorze sepii. Przedstawia ono chłopca w wieku około kilku lat.

 

Małgorzata Pawlak, z serii „Obrazy noktowizyjne”
technika: olej na płótnie
2022–2023

Dziesięć czarno-białych obrazów umieszczonych w jednej linii jeden obok drugiego. Wszystkie w kształcie prostokąta w orientacji poziomej, bez ramy. Obrazy w różnych rozmiarach, ułożone od największego po lewej, do najmniejszych po prawej. Wszystkie wyglądają z daleka jak fotografie z noktowizora. Z bliska dopiero widać, że to obrazy wzorowane na takich fotografiach. Przedstawiają widoki oraz detale, na które artystka zwróciła uwagę podczas nocnych spacerów po Lublinie.

Największy obraz pod tytułem „Choinka 3” prezentuje leżącą porzuconą przy ulicy choinkę z przytwierdzoną do niej okrągłą podstawką. Koło choinki leżą drobne połamane gałązki. W tle zarys jakiegoś ogrodzenia.

Drugi obraz zatytułowany „Pomidor” to zbliżenie na gałązkę sadzonki pomidora, która zajmuje lewą część pracy. Na gałązce rośnie kilka pomidorów. Wygląda na nadłamaną w miejscu, gdzie jest najwięcej pomidorów. Na całej szerokości obrazu są pionowe pręty w równych odstępach. Nie wiadomo, czy to fragment ogrodzenia czy fragment balkonu. Gałązka wygląda jakby się opierała na jednym z prętów.

Kolejny obraz zatytułowany „Malwa” przedstawia płożące się po ziemi liście. W lewym górnym rogu jest skupisko tych liści. Po prawej jeden większy wyeksponowany liść, który odstaje od pozostałych. Kształt liści, zbliżony do serca o poszarpanych brzegach, wskazuje na to, że to malwa.

Obraz pt. „Zakręt” to duże zbliżenie na łodygę czy pęd jakiejś rośliny, trudno rozpoznać, jaka to roślina. Kształt łodygi przypomina tytułowy zakręt, a dokładniej układa się na kształt odwróconej litery U. W tle inne gałązki, proste i rosnące pionowo.

Następna praca zatytułowana „Mutacja 2” to duże zbliżenie na wyrastającą z pnia drzewa gałązkę. Po lewej pień, w centrum obrazu gałązka. Po prawej ciemna jednolita przestrzeń. Gałązka ma kształt pętli. Wyrasta z prawej strony pnia ku górze, następnie opada w dół zataczając okrąg, i kolejno wznosi się ku górze.

Praca pod tytułem „Kartofel” przedstawia zbliżenie na skiełkowany ziemniak, leżący na jakimś podłożu. Zajmuje on lewą połowę płótna. Po prawej stronie neutralna, niewyraźna przestrzeń. Kiełki gęsto rosną w górnej części ziemniaka i nieco w dolnej części. Z wyglądu przypomina to serce ludzkie wraz z częścią naczyń doprowadzających i odprowadzających krew.

Następna praca zatytułowana „Wąs czepny 11” to duże zbliżenie na źdźbło trawy. W jego górnej części pnie się inna roślina, jest bezlistna. Oplata źdźbło w taki sposób, że przypomina tytułowe wąsy.

Praca pod tytułem „Wąs czepny 12” ukazuje duże zbliżenie na łodygę jakiejś rośliny. Na łodydze liczne kolce. Dwa z nich oplata inna roślina, która jest bezlistna i wygląda jak zaplątany cienki sznurek.

Obraz pod tytułem „Wąs czepny 13” przedstawia duże zbliżenie. Po lewej stronie pracy pochylona łodyga jakiejś rośliny, po prawej zaś pionowy pręt, łodyga jest połączona z prętem wijącym się niczym sprężyna bezlistnym pędem innej rośliny. Tło ciemne, jednolite.

Ostatnia praca zatytułowana „Mutacja 1” przedstawia gałązkę jabłoni. W centralnej części zbliżenie na dwa jabłka rosnące na gałązce. Jabłka te są ze sobą zrośnięte. Mają osobne ogonki, a jednak są połączone tak, że tworzą jeden jakby zmutowany owoc.

 

Marharyta Polovinko, bez tytułu
technika: krew na papierze
wymiary: 29,5 cm × 41,5 cm
2022–2023

Sześć rysunków o tych samych rozmiarach w kształcie prostokąta w orientacji poziomej. Wszystkie oprawione w antyramy. Są to rysunki na białym papierze wykonane krwią. Krew jest utleniona, dominują odcienie brązu i ciemnej czerwieni, gdzieniegdzie rysunki lekko blakną. Na rysunkach nie ma wykończonego tła ani dopracowanych detali, stanowią one zapis scen, wyglądają jak fragmenty wspomnień. Na rysunkach są zarysy postaci i głównych elementów otoczenia.

Na pierwszym od lewej rysunku da się wyodrębnić jedynie drzewa i ziemię, namalowane są grubymi, niezbyt dokładnymi pociągnięciami, w niektórych miejscach więcej krwi, która wygląda jakby nie była rozmazana na papierze, a jedynie rozlała się i zaschła. Widok ten przywodzi na myśl krajobraz ziemi skąpanej w krwi.

Na drugim rysunku w centralnej części pokazane krzesło, które stoi między dwoma drzewami, przy nim po prawej klęczy człowiek, podpierając się jednocześnie z przodu rękoma o ziemię. Między krzesłem a tą osobą rozciąga się ciemna, czerwona plama, która wygląda trochę jak cień, a trochę jak rozlana krew.

Na trzecim rysunku pokazany jest budynek, jedno z okien po lewej stronie jest zamalowane, ale wystaje z niego coś co przypomina nogę. Być może budynek płonie. Przed budynkiem da się rozpoznać zarys jakiejś postaci, jest on jednak bardzo niewyraźny. Postać jest nieco pochylona, tak jakby miała upaść. Równie dobrze jednak mogą to być płomienie ognia, które tylko przypominają ludzką postać.

Na czwartym rysunku w tle widać wykonane ołówkiem lub długopisem szkice rysunku, są to zarysy drzew i budynków, a w prawej dolnej części kartki dwie siedzące na ziemi postacie zwrócone ku sobie i trzymające się za ręce. Na tym szkicu narysowana krwią scena, tylko częściowo pokrywa się ze szkicem, krwią pokryte są naszkicowane wcześniej postaci. Po ich lewej stronie duża ciemna plama narysowana krwią, trudno jednak rozpoznać tu jakiś kształt. W tle na środku budynek, który mieści się między drzewami.

Piąty rysunek przedstawia szkielet, który jest tu personifikacją śmierci. Siedzi z rozłożonymi nogami zgiętymi w kolanach, z jego wnętrza wydobywają się strumienie, które rozchodzą się promieniście na różne strony, pokrywając znajdujące się niżej oraz w oddali domy i drzewa.

Szósty rysunek przedstawia cztery osoby, które niosą worek, wygląda to tak, jakby to były ukryte w nim czyjeś zwłoki. Obok mężczyzn kroczy szkielet, który ramię w ramię z ludźmi pomaga nieść worek. Motyw szkieletu pojawia się tu podobnie jak poprzednio jako uosobienie śmierci.

 

Viktoriia Rozentsveih, „Mój tymczasowy koc”
technika: własna
wymiary: 140 cm × 220 cm
2024

Praca jest materiałowa i ma kształt prostokąta. Tworzą ją zszyte ze sobą krawędziami koronkowe serwetki o różnych kształtach i rozmiarach. Serwetki te są białe lub beżowe. Tylko jedna z nich jest kolorowa, mianowicie na białym tle są wyszyte czerwone niewielkie kwiatki. Kolorowa serwetka znajduje się w prawym górnym rogu pracy. Praca ta przypomina obrus a nie koc. Wygląda lekko, zwiewnie i ażurowo. Obiekt jest równo rozłożony na niskiej palecie.

 

Viktoriia Rozentsveih, „Moje tymczasowe okna”
technika: własna
wymiary: 116,5 cm × 101 cm
2024

Cztery prace malarskie wykonane białą farbą na przeźroczystej folii. Prace w kształcie prostokątów w orientacji pionowej, jednakowych rozmiarów, wyeksponowane jedna obok drugiej na tej samej wysokości. Umieszczone na tle czarnej ściany tak, że wyglądają z daleka nieco jak negatywy. Na pracach przedstawione okna widziane z wnętrz różnych pomieszczeń.

Pierwsza praca od lewej pokazuje fragment okna. Po lewej kawałek długiej zasłony we wzory jak małe kwadraty czy pionowe linie. Na parapecie stoi roślina doniczkowa. Przez okno widać nieproporcjonalnie dużą pszczołę i motyla oraz trzy kwiaty.

Druga praca przedstawia okno z zastawionym parapetem. Na nim lampka, żelazko, książki. Po prawej na karniszu wisi krótka zasłonka bez wzorów. Tło za oknem jest niewypełnione.

Trzecia praca przedstawia okno, jego prawa strona jest otwarta na oścież do środka pomieszczenia. Przez okno widok na wycinek miasta. Są tam jakieś budynki, wystająca korona drzewa, chmury na niebie.

Czwarta praca pokazuje okno, którego prawa połowa jest zasłonięta wzorzystą zasłoną. Przez lewą część okna widać fragment domu i chmury. Na parapecie po lewej stronie stoi mysz zwrócona ku szybie tak, jakby wyglądała przez okno.

 

Sana Shahmuradova Tanska, „Matka ratująca swoje dzieci”
technika: olej na korze
2022

Praca jest tryptykiem. Każda z trzech części jest namalowana na kawałku kory drzewnej w kształcie zbliżonym do prostokąta w orientacji pionowej. Rysunki są wykonane na wewnętrznej, mniej chropowatej stronie kory. Brzegi są nieregularne i postrzępione. Obrazy są ułożone bardzo blisko siebie w jednej linii, tak że w pojedynczych miejscach się ze sobą stykają. Obraz w środku ma większy format, po bokach są mniejsze niemal równe ze sobą symetrycznie ułożone obrazy. Na każdym obrazie jest namalowana jedna naga postać, a nad nią jedna biała schematycznie narysowana gwiazda, rysunki postaci są dosyć uproszczone. Postać na obrazie w środku to osoba dorosła, tytuł sugeruje, że jest to matka. Na obrazach po lewej i prawej pokazane są dzieci. Wszyscy mają ręce wyciągnięte na boki tak, że matka chwyta dłonie każdego z dzieci. Dłonie są namalowane na krawędzi kory tak, że powstaje wrażenie jednocześnie aktu łączenia jak i rozłąki matki z dziećmi.

 

Sana Shahmuradova Tanska, „Przyszłe wspomnienia”
technika: olej na płótnie
wymiary: 133 cm × 88 cm
2023

Obraz na nieobleczonym na blejtramie płótnie w kształcie prostokąta w orientacji pionowej, bez ramy. Paleta użytych kolorów ogranicza się do odcieni brązu i czerni, oraz w mniejszej ilości bieli i czerwieni. Na pierwszy rzut oka obraz sprawia wrażenie abstrakcyjnego dzieła. Da się jednak wyodrębnić wkomponowane w rysunek postacie. Na środku brązowy kształt, który przypomina ludzką postać, jej nogi są w rozkroku, a ręce wzniesione do góry, lekko na skos. Nogi i ręce są rozgałęzione. Przypominają korzenie albo języczki ognia. Na dole tych niby-nóg kolor brązowy miesza się z czerwienią. Postać tkwi w okręgu, trochę jakby z niego wyrastała. Po lewej stronie płótna inna naga postać, narysowana dosyć niewyraźnie, jej nogi ułożone tak, że wygląda jakby tańczyła. Jej sylwetka namalowana jest białym kolorem z cielistym konturem. Po prawej da się rozpoznać twarz innej osoby, dominuje w niej szarość. Poszczególne elementy pracy nachodzą na siebie lub się splatają.

 

Karina Synytsia, „Jeszcze dalej”
technika: akryl na płótnie
wymiary: 90 cm × 70 cm
2022

Obraz na płótnie w kształcie prostokąta w orientacji pionowej, bez ramy. Praca przedstawia pejzaż, całą powierzchnię płótna zajmuje ziemia. Dominuje kolor brązowy, gdzieniegdzie są odcienie szarości, żółci, pomarańczy. Są dwa drzewa, przedstawione za pomocą uproszczonych czarnych konturów, jedno w lewej dolnej części obrazu, drugie w prawej górnej części obrazu. Są bezlistne i jakby bez życia. Przez środek obrazu przebiega horyzontalne czarna, lekko wznosząca się do góry linia. Wygląda jak zarys pagórka. Linia dzieli obraz na dwie części, dolną i górną. W dolnej części są narysowane cztery postaci. W górnej części jedna. Są one czarno-białe. Wszystkie osoby mają założony plecak i są skierowane w tę samą, prawą stronę. Wyglądają jakby szły, ale nie tworzą zwartej grupy. Każdą z osób dzieli dystans do kolejnej. Mimo, że idą w jedną stronę, nie wiadomo skąd ani dokąd zmierzają.

 

Olia Yeriemieieva, „Nasza rodzina”
technika: fotoalbum
2022–2023

Praca wyeksponowana na niewielkim stoliku. Nad nim wisi zaświecona lampa z czerwonym okrągłym kloszem. Przy stoliku żółty fotel z czerwoną narzutą. Na blacie obok fotoalbumu białe rękawiczki. Album w kształcie prostokąta o wymiarach: … Wygląda na stary, tradycyjny album z czasów radzieckich. Okładka jednolita w kolorze czerwonym, wykonana z obicia o wyglądzie zamszu. Na środku przedniej okładki tłoczenie z motywem roślinnym, bez wypełnienia kolorem. Nad nim i pod nim złocone napisy w języku ukraińskim, w polskim tłumaczeniu: Nasza rodzina. Album zawiera kilkadziesiąt stron z wklejonymi czarno-białymi zdjęciami oraz krótkimi odręcznymi podpisami z datą, miejscem, czy rodzajem wydarzenia, napisane w języku ukraińskim. Łącznie jest około stu fotografii. Strony ze zdjęciami są oddzielone od siebie półprzezroczystymi kartkami. Na nich odręczne napisy z tłumaczeniami zapisków na język polski i język angielski. Zawartość ułożona chronologicznie. Zdjęcia dokumentują okres od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Pokazują życie codzienne w cieniu wojny. Są to zdjęcia z różnych miejsc pobytu artystki, jak i jej bliskich osób. Przykładowo z Lwowa, Kijowa, Charkowa. Ukazane sceny to między innymi towarzyskie imprezy, wystawy, świętowanie nowego roku, ale też zdjęcia z pożegnania osób udających się na front czy z ukrywania się przed ostrzałem.

 

Ewa Zarzycka, „Kiedy postanowiłam czerpać…”
technika: papier, tusz
2003

Na białym papierze w kształcie prostokąta w orientacji poziomej dwie kolumny tekstu, które widziane z oddali układają się w dwa równe prostokąty w orientacji pionowej, ułożone symetrycznie względem siebie, tworząc harmonijny układ z dopracowanymi marginesami. Tekst jest napisany czarnym tuszem, odręcznie, starannym pismem, jest podzielony na akapity z zaznaczonymi wyraźnie wcięciami akapitowymi. A oto tekst wpisany w prostokąty.

Kiedy postanowiłam czerpać z zasobów swej pamięci i zacząć robić swą książkę myślałam, że wszystko będzie inaczej. Myślałam, że pójdzie łatwiej. Liczyłam na to, że bez żadnych zaburzeń gromadzić będę materiały. Nareszcie – będę pracować w mieście, w którym żyję. Przestałam nawet wyjeżdżać do K, żeby nie rozpraszać swej uwagi. Codziennie chodziłam na Stare Miasto i bez końca chodziłam tam i z powrotem ulicą Grodzką.

Oczywiście czasami przeżywałam chwile zwątpienia. Za każdym razem otwierając pułapkę, do której znowu nic się nie złapało/nie nagrało – przeżywałam zawód. Z drugiej strony przebywałam w tej przestrzeni tylko klika lat. Co to znaczy wobec setek lat. Może mój „udział” jest po prostu za mały. Pytałam samą siebie. W tak krótkim czasie nie da się „zrobić” długiego upływu czasu. Poza tym przypomniały mi się słowa pewnego świętej pamięci artysty, który powiedział, że aby dokładnie opowiedzieć jakąś sytuację, która trwała powiedzmy trzydzieści lat należałoby opowiadać o niej przez następne 30 lat. Doszłam do wniosku, że nie mogę sobie na to pozwolić, że muszę w jakimś sensie pogodzić się z tym, że będę „nierzetelna”. Wiedząc, że nie mogę poświęcić tych przysłowiowych trzydziestu lat na opowiadanie o tym co było tym bardziej przykładałam się do codziennych żmudnych czynności. Muszę przyznać, że byłam już trochę podłamana. Wątpliwości towarzyszyły wszystkim pracom badawczym |i poznawczym| główną wątpliwością była ta, że być może moja historia |i wszystkie te inne historie| stykające się z moją historią |nie nadają się do wpisania w historię tego miejsca. Sądziłam, że jestem jakimś nieprzystawalnym do tej historii „elementem”. A nawet zbędnym człowiekiem.
Wtedy nadszedł ten dzień. Który należy sprawiedliwie przyznać był pięknym jesiennym dniem. Nic jednak w tym dniu nie zapowiadało postępów w mej żmudnej i niewdzięcznej pracy. Zapomniałam dodać, że wyglądałam jak inkasent gazowy, obarczona ciężką torbą. Weszłam jak zwykle w Bramę grodzką od strony wzgórza zamkowego. Ledwie przebyłam | a nawet jeszcze nie przebyłam granicy dwóch światów usłyszałam delikatne brzęczenie czujnika. W pierwszej pułapce nagrał się głos mojej przyjaciółki z czasów liceum na Grodzkiej. Przyjaciółka moja przechodziła właśnie Bramę Grodzką namawiając jakąś drugą osobę by poszła z nią na papierosa za zamek. Poznałam schrypnięty głos tej drugiej osoby – to przecież ja. Ile to już lat minęło od tego czasu. Nie wierzyłam jeszcze w to co się stało – nawet w pierwszej chwili podejrzewałam głupi dowcip.

W następnej pułapce nagrał się odgłos dzwonka i szelest przebiegającego kota. Sądząc z wykresu , który wydrukował się nawet dobrze | nie licząc plam podobnych do małych obłoków lub kulek mgły| kot przebiegał z jednej strony ulicy Grodzkiej na drugą. Z domu pod numerem 19 do 32/34 (gdzie mieściło się liceum plastyczne). Pod 19 (w następnej pułapce) nagrała się rozmowa braci Kotów, chyba podczas odbijania jakiejś grafiki. Przecież oni tam mieszkali pod dziewiętnastką. A w piwnicy mieli pracownię. Po chwili okazało się, że zapełnione są prawie wszystkie pułapki. Wszędzie były nagrane głosy. W niektórych też wykresy.
To wszystko nagrania z przeszłości. Po pierwszych chwilach euforii że tak się nagle pojawiły, wręcz lawinowo przyszedł moment analizowania i wyciągania wniosków. I okazało się, że te z nagrań, w których były szumy lub zamglone fragmenty wykresów zostały jakby zaanektowane. Lub delikatniej mówiąc wypożyczone. Wyglądały tak jakby zostały trochę zużyte, a potem ktoś je zwrócił. W pierwszej chwili zaczęłam podejrzewać przeróżne instytucje, których tak dużo jest na starym mieście, zwłaszcza te które zajmują się historią. Rzecz nie została jednak dowiedziona więc nie mogę nikogo oskarżać.

Po paru godzinach natrafiłam na bardzo ciekawe nagranie – zupełnie nie naruszone. Odgłosy z męskiej ubikacji: rozmowy, palenie papierosów, w tym wszystkim odgłosy przewracanych kartek w książce, jakieś rozmowy, dużo znajomych i nieznajomych głosów. Tego nagrania nic nie zagłuszyło, nie wyglądało też na wypożyczone. Po prostu nikt nie zorientował się jak jest cenne.

Po jakimś czasie natrafiłam na nagranie współczesne. W trakcie odsłuchiwania zorientowałam się, że jest to nagranie z przyszłości. Coś co będzie się działo za jakiś czas, za miesiąc półtora, może dwa od tej chwili. Byłam tak poruszona, że wydzwoniłam z domu moją przyjaciółkę. Poszłyśmy na długi spacer wokół cmentarza, w trakcie którego opowiedziałam jej wszystko to co mnie spotkało, co usłyszałam i co zobaczyłam – zobaczyłaś po prostu pracę czasu, a czas ma kształt wrzecionowaty… Wszystkie te wydarzenia nawijają się i odwijają. Powiedz więcej co widziałaś w tej przyszłości… Widziałam /i słyszałam/ pewnego mojego kolegę – chyba J.Z. ubrany w czerwony sweter, który za jakieś dwa miesiące będzie siedział z kolegą ubranym na czarno w jednej z knajp przy Grodzkiej. I będzie opowiadał koledze o tym co go nagle spotkało/spotka – deszcze nagród, stypendiów, propozycji i on nie będzie umiał się w tym wszystkim znaleźć. I będzie trochę marudził mówiąc, że owszem pojechałby do tej Wenecji i N.Y. tylko za bardzo nie wie jak się ubrać. Na co kolega ów powie mu – no jako to – tak samo jak na urodziny Bruno Schultza. Czarne spodnie, czarne buty, biała koszula. Włosy możesz trochę skrócić. W następnym nagraniu znowu występują ci sami koledzy. Z tym, że tym razem siedzą już w ogródku. Czyli jest już ciepło, więc to późniejsze nagranie. Główny bohater chyba już jest (będzie) po podróży bo coś opowiada z ożywieniem. Za nim widać wrzeciono czasu i trochę przekrzywiony horyzont. Prawie niczym niezakłócone ciekawe rozmowy.

Od czasu kiedy zapełniły się prawie wszystkie moje pułapki wiele zmieniło się w moim życiu. Przede wszystkim stosunek do mojej własnej pracy. Przestał być tak emocjonalny. Wykonuję jak zawsze codziennie prawie te same proste czynności nie licząc na jakieś nadzwyczajne efekty. Ponadto staram się przestrzegać zasad o których zdarzało mi się zapominać. Np. przestałam zupełnie opowiadać o moich zamierzeniach ponieważ zauważyłam, że rzeczy rozpowiedziane przestają istnieć – idą w niepamięć. Chyba, że chcę się ich pozbyć wtedy omawiam je szczegółowo. Przenigdy też staram się nie podważać jakiegoś przedsięwzięcia w trakcie jego trwania. Jeżeli chodzi o zasadę nie mieszania mediów – robię to.

 

Ewa Zarzycka, „Pomyślałam, że w tym roku…”
technika: papier, tusz
2017

Na białym papierze w kształcie prostokąta w orientacji pionowej odręczne zapiski czarnym tuszem. Zapiski zajmują niewielką część kartki. Są to niecałe cztery linijki tekstu. Niektóre wyrazy są przekreślone, inne lekko poplamione jakby kleksami atramentu. Ostatnie zdanie urywa się w połowie. Całość sprawia wrażenie wersji roboczej lub niedokończonej. Pod tekstem liczne kleksy i wężyki, które mogą być substytutem zapisków. Zarówno kleksy, jak i wężyki wypełniają kolumnę tekstu wyznaczoną przez marginesy.

A oto tekst zapisany na kartce:
Pomyślałam, że w tym roku nie miałam wakacji! Prawdę mówiąc od lat nie byłam na urlopie na wakacjach. W końcu już tyle lat nie chodzę do szkoły 🙂 Ale lato podobno jest wyjątkową porą roku. Mogłabym coś specjalnego dla wakacji dla letniego czasu wykonać. Właśnie! Zrobić coś takiego czego nie robię w innych porach roku. Wakacje – lato to czas

 

Ewa Zarzycka, „Sztuka i rzeczywistość (sztuka i życie)”
technika: papier, tusz
2017

Na białym papierze w kształcie prostokąta w orientacji poziomej tekst wpisany w dwa koła tej samej wielkości. Koła są ułożone symetrycznie względem siebie, tworząc harmonijny układ z dopracowanymi marginesami. Tekst jest napisany czarnym tuszem, odręcznie, starannym pismem, nie jest podzielony na akapity i wypełnia w całości przestrzeń kół. A oto tekst wpisany w koła.

Sztuka i tzw. rzeczywistość – oto dwa „konkurencyjne” stany. Te dwie, obydwie kule, półkule, koła, okręgi – czy jak je nazwać. Niby to. A nawet nie na niby istnieją w jednym, wspólnym świecie – ale tak naprawdę cały czas ze sobą walczą. I jest to nierówna, niesprawiedliwa gra ponieważ wygrywa zawsze rzeczywistość. Teraz, gdy wykonuję tę pracę, gdy piszę ten rysunek – jestem, znajduję się w obszarze sztuki. Ta lewa półkula, którą akurat zapełniam reprezentuje sztukę – czyli tę z gruntu bardziej poszkodowaną część tego systemu. Kiedyś – wiele lat temu często wypowiadałam się na ten temat – dużo mówiłam o tym jak to rzeczywistość zawsze jest przeciwko sztuce. Gdzieś intuicyjnie, podświadomie od najwcześniejszych lat mojego życia przeczuwałam tę „niesprawiedliwość. Już jako dziecko odczuwałam to boleśnie – kiedy czytałam jakąś naprawdę ciekawą książkę to zaraz się okazywało , że trzeba „odrabiać lekcje”. Kiedy wieczorem miałam pomysł i chęć żeby wykonać jakiś swój dziecięcy rysunek – to nagle okazywało się, że trzeba iść spać po to żeby „nazajutrz” wykonać jeszcze piękniejszy rysunek. Ale czułam, że to jest pułapka, nazajutrz kiedy budziłam się z koszmarnego snu – mój „wczorajszy rysunek” już nie istniał! Oczywiście nazajutrz przychodził do mnie nowy pomysł, na nowy rysunek. Ale to już nie było to, a raczej nie było to – wczorajsze „tamto”. Które umknęło . A kiedy już przebolałam stratę wczorajszego niepowstałego rysunku – wtedy nie wiedziałam, że to jest niespełnienie – i nie umiałabym w żaden sposób tego wyartykułować. Więc wracając do przerwanego wątku – nazajutrz przychodził kolejny pomysł na rysunek! I kiedy już przebolawszy stratę chciałam go wykonać wtedy nagle okazywało się, że trzeba gdzieś wyjść na przykład na łyżwy. Żeby dotlenić się i złapać, osiągnąć czy też dbać o tężyznę fizyczną. Kiedy po wielu wielu latach od sytuacji, którą tutaj opisuję – kiedy byłam już młodą, budującą/tworzącą/podstawy swej sztuki artystką i na pierwszym sympozjum fotograficznym poznałam wspaniałą artystkę Zofię Rydet – Zofia Rydet właśnie opowiadała mi o swoim dzieciństwie – i powiedziała mi coś takiego, że nigdy nie lubiła jeździć na łyżwach – ale doskonale rozumiem Zofię Rydet z jej dzieciństwa. Jazda/jeżdżenie na łyżwach było konkurencyjną czynnością należącą do innej wrogiej rzeczywistości, która zabierała, kradła czas, skupienie i energię, która była tak potrzebna na wykonanie rysunku, na zatopienie, zanurzenie się w „rzeczywistość” sztuki. Sztuki, której jeszcze nie było – sztuki, która dopiero miała się pojawić w życiu Zofii Rydet i w moim życiu . Ale wracając jeszcze do motywu łyżew. Po latach zobaczyłam pracę Vali Export – kobieta /postać leży w łóżku, a na nogach ma łyżwy. Odebrałam tę pracę – jako znajomy, oswojony, przyjemny i działający no mnie kojąco – widok. Leżenie w łóżku, w łyżwach na nogach stan „normalny”. Nie, to wspaniały podniosły stan! Śpiąc, z łyżwami na nogach – chcesz przejść do innego, wspaniałego świata, do świata, który zaledwie przeczuwasz, a już wszelkimi siłami do niego dążysz. Najprostszym sposobem zmaterializowania tej idei, do tego „w tajemnicy” jest położyć się spać z łyżwami na nogach.

Miało tak być, że… lewa „półkula” to sztuka, a prawa to tzw. rzeczywistość czyli życie. Ale chyba nie da się tego rozdzielić. Zastanawiam się kiedy zaczęłam „na poważnie” o tym myśleć. Chyba od czasu, kiedy zaczęłam robić tzw. „mapy sztuki”. Zastanawiałam się wtedy – dociekałam: „skąd się bierze sztuka”? Z czego się bierze? Z czego „jest zbudowana”?, zrobiona, jakie czynniki wpływają na to, że sztuka w ogóle powstaje? Że sztuka jest. Co to powoduje? I próbowałam zobrazować/narysować te wszystkie „elementy”. Rysowałam to i opisywałam, że na przykład sztuka „bierze się” z energii spotkań ludzi, albo z zapomnianych szczelin, gdzie pozornie nic nie ma. Albo z jakiegoś ciśnienia – jak para wodna, w ogromnym czajniku! Rysowałam to wszystko w maleńkich „kadrach”, przedziałach swoich „map. W jednym kadrze była „scena” (raczej wykres) jak to dwa „żywioły” walczą z sobą – życie i sztuka. I sztuka w końcu ginie pożarta przez życie, czyli tak zwaną „rzeczywistość”. Dzisiaj pytam samą siebie: – skąd to wszystko wtedy brałam? Co powodowało, że myślałam w taki a nie inny sposób? Mniej więcej właśnie w tym czasie kiedy robiłam/wykonywałam te swoje MAPY SZTUKI mój kolega |Paweł Kwaśniewski| zrobił takie performance: – wziął rower, jedno koło oznaczył kartką „sztuka”, a drugie koło kartką „życie” – usiadł na ten rower i wyjechał z galerii (Kont). Wcześniej dowodził, że rower to taki mechanizm, który nie ma prawa działać, ale jednak działa. Pamiętam, że potem komentowałam, że tylko w jedynej (tej właśnie kiedy rower „jakimś cudem” – jedzie) takiej sytuacji ŻYCIE I SZTUKA mogą zgodnie „współpracować”. Ale to jest naturalnie tylko jednorazowy model „poglądowy”. Ostatnio przestałam o tym mówić. Lecz na pewnym festiwalu pewien galernik przypomniał, że uważam, że rzeczywistość „nienawidzi” sztuki i zawsze „ma interes” żeby sztuka nie powstała. Oczywiście używałam innych słów ale coś jest na rzeczy. Chyba że przegapiłam jakiś istotny „zwrot”? Może rzeczywistość się zmieniła i życie również? I np. bardzo im zależy żeby sztuka kwitła i rozwijała się i żeby powstawały dzieła sztuki? A może to jakaś zasadzka? Może jakiś podstęp? Może życie „ma swój interes” w tym żeby powstawały dzieła sztuki. Ale jakieś określone? Na jakieś konkretne „cele” czy jak to nazwać. Że ktoś dyktuje ich cechy „estetyczne”, zawartość „społeczną” czy polityczną? Może zresztą przesadzam? Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to z pewnością o pieniądze! Może trywialnie chodzi po prostu o komercję? Może i tak? Pomyślałam sobie, że muszę jakoś schronić się pod taką czy inną doraźną presją. Może mogłabym zaniechać na pewien czas aktywności twórczej. Jednak nie! To również może być rodzaj pułapki. A ja jako artystka „z rodowodem konceptualnym” już bardzo dobrze wiem na czym polega „artystyczna powściągliwość”. Zdecydowałam że muszę najpierw się porządnie zastanowić – może w międzyczasie posprzątam w pracowni? Chociaż nie! Przecież ostatnio – mimo nawrotu bezguścia mieszczańskiego w każdej dziedzinie – znów nadchodzą pierwsze zwiastuny innej estetyki. Cóż to za wspaniałe wnętrze, które „zrobił czas” poprzez nawarstwianie, a nie wnętrze cynicznie zaprojektowane przez designera.

 

Marta Zgierska, „Gaz pieprzowy”
technika: wideo 4’
2023

Wideo przedstawia zbliżenie na twarz kobiety. To Marta Zgierska, autorka pracy. Twarz wypełnia cały kadr, jest zwrócona na wprost, oczy szeroko otwarte, usta zamknięte, na twarzy rysuje się powaga, raz na jakiś czas mruga jakby w zwolnionym tempie. Żółta ciecz rozpylana pod ciśnieniem na oczy i górną część twarzy wywołuje nagłe zaciśnięcie oczu i napięcie na twarzy. Ciecz powoli spływa po policzkach, kobieta otwiera usta i wypluwa małą kroplę śliny zmieszanej z cieczą, oczy nadal zaciśnięte. Na twarzy grymas i odczucie dyskomfortu. Twarz marszczy się, a mięśnie spinają. Z podbródka kapie ciecz. Kobieta spuszcza głowę w dół, tak że w kadrze widać tylko jej włosy, powoli ją podnosi. Ma otwarte usta. Sporadycznie nimi porusza. Wygląda to trochę tak, jakby próbowała coś szeptać. Kobieta przekręca głowę w prawo, potem powolnym ruchem ponownie układa ją na wprost, po chwili znowu przekręca ją w prawo i odwraca się w taki sposób, że znika z kadru i pozostaje puste czarne tło.